top of page

Arkana

--------------------------------------Chór I--------------------------------------

 

Mieszkanie. Stół z kubkiem i wazonem zwiędłych kwiatów, krzesło, parapet na którym stoi gąsior bimbru. Na proscenium wchodzi Narrator ubrany elegancko, lecz nie staroświecko.

NARRATOR:
Słyszcie ludzie, i osądźcie
historyi co przez  łącznie
pięć miesięcy powstawała-
gdy bohatera, Krystiana,
miłość z piękną Lidką splotła.
Na początku taka słodka
że razem, głupi i młodzi
się wyprowadzili z Łodzi
i osiedli hen, w Poznaniu
w Lidkowej babci mieszkaniu.

Czynszu brak, po znajomości,
miejsca dużo – zmieści gości.
Lecz od gościa właśnie problem
się rozpoczął, wzrósł na dobre.
Kumpel wpadł na odwiedziny
i posiadł serce dziewczyny.
(i nie tylko)

Narrator schodzi ze sceny

 

 

---------------------------------------Akt I----------------------------------------

--------------------------------------Scena I--------------------------------------

Zgrzyt klucza. Na scenę wchodzi Krystian M. Jest ubrany niechlujnie, w starą bluzę, workowate spodnie, dziurawe sportowe buty. Robi parę powolnych kroków na środek, ze spuszczoną głową, przystaje. Jest potargany i zrezygnowany.

KRYSTIAN:
„Won z mieszkania!” – dobre sobie
Co niby ze sobą zrobię?
Nie znajdę od tak mieszkania
w centrum, cholera, Poznania.

Ta, łatwo jej to powiedzieć
„tylko ci na dupie siedzieć”
Pracowita, zabiegana…
a czas miała - dupy dała!

Czy ja jej w czymś zawiniłem?
Może naczyń nie umyłem,
moja wina, ten ból głowy?
kac przecież poimprezowy
każdemu się czasem trafi
to był piątek, się nie napić
na imprezie piwek… trzech
wbrew tradycji – byłby grzech!

A może się obraziła
kiedy tamta przechodziła
loszka i się odwróciłem…
co, to może już zdradziłem?
kiedy ona… a, nieważne
z resztą tamto to przeważnie
jej wina – co noc to samo
ta zasypia, a mi mało…

Ale po co leję wodę
i się męczę – lepszy model
po prostu sobie znalazła
tylko przyszedł, już mu wlazła
w te ramiona… muskularne…
i tak pięścią mu wygarnę
kiedyś – sam nie jestem słabowity
żeby nie odbić kobity

Zastanawia się, macha ręką

Walki nawet nie jest warta-
nudna, nie zna się na żartach,
pedantyczka, neurotyczna,
dobra, może buzia śliczna…

pauza, zamyślenie, w końcu śmiech

śliczna jak ta gładź gipsowa!
No i zawsze taka zdrowa-
„poproszę wegańskie danie”
„o, chodź ze mną na bieganie”…

A teraz „nie chcę cię widzieć”
Dobra, koniec, no to idę.
Pewnie, spędźcie noc w hotelu
Znikam, były przyjacielu
Zajmij sobie miejsce moje
Rano puste już pokoje
będą; no, czas przejrzeć rzeczy
co do torby, co do śmieci.

--------------------------------------Scena II--------------------------------------

Przy końcu sceny worek z rekwizytami – wymieniając przedmiot Krystian wyrzuca go za plecy, zaśmiecając mieszkanie.

KRYSTIAN:
Trochę tego się zebrało
a myślałem, będzie mało.
Co tu mamy: zapalniczka,
(nie dała awanturniczka
w domu palić - co jej szkodzi?)
stary gameboy, już nie chodzi.
O, komisków masa cała…
nie spakuję ich do rana.
Jeszcze te Tarota karty
od niej dostałem, pół żartem
ciuchy jakieś, kubek jedny…
czy ja jestem taki biedny?

Zastanowienie, chytry uśmiech

A tak, jak zapomnieć mogłem-
mój bimberek, tu pod oknem,
na kartoflach sam pędziłem
Ha, trzy litry uwarzyłem.

Jestem jednak gospodarny…
ciekawe czy w smaku fajny
jeszcze go nie otworzyłem
na specjalną czekał chwilę…

A czy teraz nie jest taka?
Ciemno, pogoda nijaka,
Raźniej by się szło na dworzec
kiedy bimber dopomoże.

Otwiera ostrożnie, nalewa do kubka.

Tylko łyczek, odrobina
Lidka by pozazdrościła.

zaczyna grać wii theme music, Krystian nalewa i pije kolejny kubek

Ale mocne, pali deczkę
Eh, to może doleweczkę.
Patrzcie państwo, pierwsza próba
A już się bimberek udał.
„Uważaj, nie znasz się na tym”
„z samogonem to nie żarty”
Znalazła się biol-chemiczka
Wcale dobre, jeszcze łyczka.

Krystian chodzi z bimbrem po scenie, nalewa sobie i pije kubek za kubkiem, w końcu pije prosto z baniaka, muzyka nasila się. Kilkukrotnie upada, przewraca np. krzesło.

 

Ale grzeje kaloryfer
Może weźmie się taryfę?

Krystian przystaje przed widownią, patrzy się w górę rozmarzonym i zmęczonym wzrokiem, muzyka cichnie.

Ale sennie, o mój Boże,
może chwilkę się położę?...

Pada jak długi na ziemię

Koniec aktu pierwszego

--------------------------------------Chór II--------------------------------------

Mówi narrator, teraz odziany w płaszcz/pelerynę. W trakcie mówienia chodzi wolnym krokiem po scenie i podnosi rozsypane karty Tarota. W międzyczasie techniczni sprzątają resztę sceny. Kiedy narrator zebrał wszystkie karty i skończył mówić, ogląda je przez moment, rzuca porozumiewawcze spojrzenie widowni i chowa karty za pazuchę.

NARRATOR:
W brzuch Krystiana spłynął trunek
pali trzewia, czczy ratunek
od spirytu ogni czaru
co z krwią z wolna się złączają,
toczą serce połamane
jątrzą świeże jeszcze rany.
Całun Na umysł rzucony-
czy jawa czy twór rojony
nie poznaje nasz bohater
jaki los go czeka zatem?

Bachus, demon wypełzł z mroku,
Magii iskry błyszczą w oku.
Spętał moce kiści gronem,
Uczyniwszy ciemność tronem,
Zdziera znaki , rwie bariery,
Po mózg sięga bez kozery,
Wbija szpony aż do duszy,
Krystianowi rozum kruszy!

Narrator schodzi ze sceny. Techniczni ustawiają krzesło ogrodowe i wiadro po prawej stronie sceny.

 

---------------------------------------Akt II---------------------------------------
--------------------------------------Scena I--------------------------------------

Zza kurtyn zawieszonych za lewą stroną sceny najpierw wychyla się (jak szukając czegoś po omacku) ręka, potem cała postać Pustelnika. Jest niewidomy, patrzy się prosto przed siebie, nie na konkretny punkt. Ubrany w szatę, sandały, z brodą, w prawym wyciągniętym ręku trzyma zapaloną latarnię. Stąpa ostrożnie, testując stopami grunt.

Chrypiącym starczym głosem:

 

PUSTELNIK:
Cóż za raban, czy złodziei
podkusiło moje mienie?
Bierzcie dobytek ascety!
Nie mam dla was nic, niestety,
prócz tych mebli (nędznych przecie)
i sukna na moim grzbiecie.

Pustelnik idzie po scenie, szuka, w końcu dotyka stopą leżącego Krystiana. Cofa się z początku, a potem bada jego postać dalej, szturcha.

 

To ci licho, powaliła
złodzieja dóbr moich ilość?

 

Z irytacją

 

A może pijak następny
chce tu złożyć podłą gębę
myląc pustelnię z tawerną

 

mamrocze, próbując podnieść Krystiana łapiąc pod ramiona

 

„o przepraszam, było ciemno”
patałachy i fujary
czym ma żyć pustelnik stary?

Krystian prycha, słania się, odrzuca Pustelnika, rozgląda się z przerażeniem.

 

KRYSTIAN:
Gdzie ja jestem? Ja pierdolę,
gdzie wziąłeś mieszkanie moje?

PUSTELNIK:
Ach, to ty…

KRYSTIAN:
…co to ma znaczyć?

PUSTELNIK:
Daj powiedzieć, wytłumaczę.

KRYSTIAN:
No to mów


rozgląda się widzi meble i biedny ubiór Pustelnika


jesteś menelem?
Czyś mnie porwał, co się dzieje?

PUSTELNIK:
Pamiętasz jak tuś się znalazł?

KRYSTIAN:
No, taksówkę wziąłem? Zaraz…
piechotą?

PUSTELNIK:
kręci głową


tu nie przychodzisz,
het jest Poznań, szmat do Łodzi,
daleko a jednak blisko-
chcąc możesz odzyskać wszystko
i do domu trafić swego.
Czyś gotów dokonać tego?

KRYSTIAN:
Jeśli muszę – zaprowadzisz?
Pustelnik kręci głową
Dasz wskazówkę? Coś doradzisz?

PUSTELNIK:
By swą wiedzę posiąść dałem
studiom, książkom życie całe.
W tobie jednak widzę upór-
nie dostaniesz wiedzy łupu,
nie ode mnie, nie za darmo
musisz puścić w ruch to żarno
co zboże od życia dane
mieli w mąkę – z tym zadaniem
Sam zostajesz, sam je niesiesz.

KRYSTIAN:
Czyli mogę… z GPSem?

PUSTELNIK:
Zirytowany


Nie! Boże, toć sam polegniesz
jak za progiem nogę zegniesz.
Dobrze, choć to twoje brzemię
na wyłączność, z tyłu drzemie
mój przyjaciel, tępy błazen,
wędrowiec, na drodze zna się,
Będzie ci on towarzyszem
ciszej, z uśmiechem
obu tak już nie usłyszę.

KRYSTIAN:
No, w porządku, gdzie on?

PUSTELNIK:
krzyczy


Trefniś!
schodzi za kurtyny, mówi zdziwionym tonem
Jakżeś się w tej beczce zmieścił?
mówią do siebie cicho wchodząc z powrotem na scenę
Chodź no do mnie, On tu trafił…

 

BŁAZEN:
Od tak dawna się nie zjawił…

Błazen ubrany w luźne, kolorowe ubrania, na głowie czapka z dzwoneczkami, w ręce kij z tobołkiem. Jego poważna twarz przybiera żartobliwy wyraz kiedy tylko spostrzega Krystiana.

KRYSTIAN:
wyciąga rękę, przedstawia się
Krystian

BŁAZEN:
trzęsie rękę Krystiana w obu dłoniach z przesadnym wigorem

 

Błazen! Chodźmy stąd


ciszej:


Straszny z wiadra moczu swąd.


do Pustelnika


Żegnaj!

 

KRYSTIAN:
Żegnaj!

PUSTELNIK:
Idź czym prędzej,
niech ci droga lekką będzie!

Wszyscy schodzą ze sceny, techniczni zabierają meble

 


--------------------------------------Scena II--------------------------------------

Wchodzą Krystian i Błazen, idą powoli kółkami po scenie sygnalizując podróż. Po chwili Błazen bierze Krystiana pod ramię.

BŁAZEN:
Proszę proszę, nasza zguba
Puściła się twoja luba?
Składam moje kondolencje


z udawanym współczuciem


Kto teraz ci da atencję?
Wybacz, wybacz, strata wielka…


chytrze


czyli teraz to singielka?

 

KRYSTIAN:
Daj mi spokój, wciąż zły jestem

 

BŁAZEN:
Żeś się nie spodziewał pewnie?

 

KRYSTIAN:
Skąd! Co prawda, coś ostatnio
dystans powstał, nieporadnie
rozmowy nam wychodziły.

BŁAZEN:
O czym, Krystianie mój miły?

 

KRYSTIAN:
Ona o pierdołach zawsze:
„Musisz sprzątać brudy nasze,
jeśli ciągle w domu siedzisz”
Kiedy czysto, a ta zrzędzi:
„Wyjdź i się poruszaj trochę”
Tylko po co? Jestem prochem
i w proch przecież się obrócę.

 

BŁAZEN:
z ironią


Bardzo mądre


ciszej, do widowni


słowa cudze.


normalnie


Po co trwonić siły wątłe
na (choć) pracę, to nie godne
takiego fest intelektu


chytrze, na boku


Widzi mi się rys projektu.


do Krystiana


Chodź, na północ się udamy
Mego kuma przywitamy.

 

--------------------------------------Scena III--------------------------------------

Po prawej stronie sceny wisi za nogę Wisielec. Ręce trzyma z tyłu. Ubrany prosto. Ma obojętną minę. Krystian i Błazen wychodzą z lewej strony.

 

BŁAZEN:
Oto i on, mój przyjaciel.

 

KRYSTIAN:
Czemu wisi? Cierpi raczej?

 

BŁAZEN:
Czemu jego się nie spytasz?

podchodzą bliżej, Wisielec wydaje się ich nie zauważać

 

KRYSTIAN:
Wisielcze! Po co tak zwisasz?
Czekaj no, odwiążę linę.

 

WISIELEC:
Nie tknij, jak ci życie miłe.
Polubiłem te tu zwoje,
wisząc, żyję życie moje.

 

KRYSTIAN:
Czerwony tak strasznie jesteś!
Chcesz tu wisieć życia resztę?

 

WISIELEC:
Tak, to jest najlepsze wyjście.

 

KRYSTIAN:
Wolność wszak nie kusi cię?

 

WISIELEC:
Wolność! Jak to było dawno
kiedym wolnym był, naprawdę,
nie ciągnie do tego wcale
może lina ciasna, ale
mogę sobie dumać, sypiać,
nie na drogach się potykać.
Spróbuj! Też sobie zawiśnij!
Brak mi trochę towarzyszy.

Wisielec wpada w zamyślenie, Krystian patrzy ze zgrozą

BŁAZEN:
cicho, do Krystiana


Sam tu bywam dosyć rzadko,
Nudziarz straszny i choć rad go
bym z lin uwolnił konopnych,
byłby to czyn dość pochopny.
Wstrząs, upadek mógłby zabić,
Cóż, więzom daje się mamić-
Jego wola, bądźmy cisi…


odchodzą na palcach, Wisielec nadal duma, tuż przed wyjściem za kurtynę Błazen dorzuca głośniej


No i tak zabawnie wisi!

--------------------------------------Scena IV--------------------------------------

Krystian i Błazen wychodzą z lewej strony sceny. Niedaleko od nich ustawione są Czerwone Drzwi. Stają przed nimi. Po prawej stronie sceny siedzi Diabeł, półnagi, z rogami, w futrze? Pomalowany na czerwono?. Pali, pije, czyta magazyn pornograficzny od czasu do czasu oblizując wargi. Za Diabłem Czarne Drzwi.

 

KRYSTIAN:
Gdzie jesteśmy?

 

BŁAZEN:
U bram piekła.

 

KRYSTIAN:
niedowierzając


Gdzieżeś mnie mendo przywlekła?!

 

BŁAZEN:
Spokój, spokój, mój Krystianie
Nic ci się wewnątrz nie stanie.
Diabeł również mój kolega.
Nie skrzywdzi cię lecz ostrzegam:
Specyficzny, sybaryta.

Przekraczają próg

Lucyferze, bracie, witam!


zaczyna grać muzyka w tle- elevator music? Rock? Metal? Wii theme music?

 

DIABEŁ:
głośnym, basowym głosem


Błaźnie! Kopę lat minęło
Ile dusz tu utonęło
tak prześmiesznych, słowo daję
masz czas na opowiadanie?

Błazen bez słowa wypycha Krystiana wprzód

 

Ach, więc mi przyprowadziłeś
Nową duszkę – co zbroiłeś?

 

KRYSTIAN:
obruszony, to daje mu pewność siebie


Ja? Ja tu jestem ofiara!
Moja Lidka dupy dała,
zdradziła tak mnie, biednego
z moim najlepszym kolegą.

 

DIABEŁ:
zanosi się śmiechem


Niezły grzeszek, już go ważę…
Lidka tutaj się usmaży!
Lecz choć zdrady doświadczyłeś,
sam świętoszkiem, mów, nie byłeś?

 

KRYSTIAN:
Cóż…

 

DIABEŁ:
przerywa mu


Nie różnimy się bardzo!
lubisz bimber,


wskazuje butelkę na stoliku


sam nie gardzę.
Urody damskiej kustoszem
też jestem,


potrząsa magazynem, mówi szyderczo, okrutnie


o, bardzo proszę
Jak ja kocham ludzki naród!
Sami z cnót się odzierają!

 

KRYSTIAN:
Łżesz! Porządny człowiek jestem!

 

DIABEŁ:
Patrzcie go, kłóci się jeszcze.
Widzę wszystkie twoje wady,
zliczam dług całej gromady
ludzkiej i mogę ci zwierzyć:
lepszy świat był, kiedyś nie żył.


widzi minę Krystiana, zanosi się śmiechem


Szok! Ale go to zatkało!
A wcześniej to się myślało
czy jest co do gęby wrzucić


oblizuje się paskudnie


i czy upust dasz swej chuci.
Lubię ciebie, wyznam szczerze,
tak jak w każdym ludzkim zerze
bawi mnie twa arogancja.

 

BŁAZEN:
Już zrozumiał Diable, basta.

Krystian stoi ze zwieszonym wzrokiem.

Musiałeś to znieść, niestety.
Ruszaj w drogę dalszą tedy
już beze mnie, nie mam wstępu
tam gdzie idziesz, lecz pamiętaj,
los swój w swoich niesiesz rękach-
przejdź przez te drzwi, już bez lęku.

Diabeł odsuwa się od swojego legowiska, rechocze cicho. Błazen klepie Krystiana po ramieniu a ten powolnym krokiem przekracza Czarne Drzwi.

Koniec Aktu II

--------------------------------------Chór III--------------------------------------


techniczni zbierają całą scenografię, wychodzi Narrator

NARRATOR:
Za wrotami tylko ciemność,
pustka, czerń, pradawna jedność.
Wgłąb kieruje Krystian kroki,
im głębiej tym gęstsze mroki.
Wyniesiony ponad smutki,
Nie baczy na żywot krótki,
Stały w zimnej swej rozpaczy.
Dom to Jeźdźca Białej Klaczy.
Tu się ważą losy duszy-
czy szpon śmierci duszę skruszy?
Daj się zniszczyć tej pożodze,
W bezmiłosnej tkwiąc swej trwodze.

 

--------------------------------------Akt III---------------------------------------
--------------------------------------Scena I--------------------------------------

Krystian błąka się, ma wyciągnięte ramiona jakby chodził po omacku. Po prawej stronie sceny stoi wyprostowana postać z kosą. To Śmierć, wysoka, odziana w czarną szatę (dwie osoby jedna na drugiej?).

ŚMIERĆ:
Podejdź śmiało, tu, Krystianie.

 

KRYSTIAN:
Kim jesteś?...

 

ŚMIERĆ:
Cóż za pytanie,
“trzoda zemrze i przyjaciel”:
ma zasługa, nie inaczej.
Jam początkiem jest i końcem,
ku mnie schodzi życia słońce
do wiecznego odpoczynku.
Ale! Mów o twym uczynku.

 

KRYSTIAN:
Czy nie dość już powiedziane?

ŚMIERĆ:
A więc w końcu zrozumiałeś?

 

KRYSTIAN:
W drogę długą wyruszyłem,
straszne prawdy odtaiłem.

 

ŚMIERĆ:
Wiedz że żadna obca siła
do tego cię nie zmusiła-
choć ukryte, wszystkie prawdy
były tu


wskazuje na pierś Krystiana


od czasów dawnych.


pauza


Świadom swoich grzechów jesteś
jednak one drobne jeszcze-
błąd twój główny – nieostrożność.

 

KRYSTIAN:
Tak, było mieszkać osobno…

 

ŚMIERĆ:
z zakłopotaniem


Tak, to też, masz rację, feler,
Lecz poza tym twój ‘bimberek’…
No, strułeś się metanolem
tyle wypiłeś wieczorem.

 

KRYSTIAN:
Czy to prawda? Nie chcę wierzyć!

 

ŚMIERĆ:
Jest, niestety…

 

KRYSTIAN:
Czym już nie żyw?!

 

ŚMIERĆ:
powoli, z ociąganiem


Na granicy… szanse małe,
stąd to ja się ukazałem.
gestykuluje zakłopotanie, „nic nie poradzę”

 

KRYSTIAN:
Błagam! Jeszcze tyle życia!
Tyle zmian, prawd do odkrycia!

 

ŚMIERĆ:
W twoich żyłach metyl krąży.
Chociaż może…

 

KRYSTIAN:
…jeszcze zdążę!
wszystko zrobię, tylko nie daj
mi z mą wiedzą teraz przepaść!

 

ŚMIERĆ:
Jeden sposób – Taniec Śmierci…

 

KRYSTIAN:
Co?

 

ŚMIERĆ:
Tylko on śmierć odpędzi.
Taniec Śmierci-Odrodzenia.
Bierz mą rękę, tańczmy teraz!

Krystian rozumiejąc, że to jedyny sposób chwyta rękę śmierci. Gra "Danse Macabre". Krystian i Śmierć w zapamiętaniu kręcą piruety. Wkrótce na scenie pojawiają się: Błazen, Diabeł, Wisielec (z uciętą liną u nogi), Pustelnik- dołączają oni do tańca, wszyscy tańczą w kole. Trwa to około dwóch minut.

 

 

--------------------------------------Scena II--------------------------------------

 

Muzyka cichnie. Korowód rozpada się. Po kolei wszystkie postacie oprócz Krystiana schodzą ze sceny.

KRYSTIAN:
Co się stało? Gdzie idziecie?

 

ŚMIERĆ:
Sprawiedliwość. Żegnaj, dziecię.

Krystian zostaje sam. Po chwili z prawej strony sceny wychodzi kobieta. To Sprawiedliwość, w opasce na oczach, w prawym ręku trzyma miecz a w lewej wagę kuchenną.

 

KRYSTIAN:
Witaj…

 

SPRAWIEDLIWOŚĆ:
Dosyć słów Krystianie.
Jestem bo mam tu zadanie.
Nikt nie umknie Śmierci prosto-
Dług już duży znów urosnął.
Nadszedł czas twojej zapłaty.

 

KRYSTIAN:
Cóż ja mam jeszcze do straty…
tyle wstydu doświadczyłem
omal życia nie straciłem.

 

SPRAWIEDLIWOŚĆ:
By nauki twe utrwalić
bliznę muszę ci zostawić.
Przewinienia bólem leczę
Przekłuję cię Prawdy mieczem!

Podchodzi do Krystiana, wkłada mu miecz w pierś, wyciąga. Krystian słania się, lecz nie upada. Opiera się na ramieniu Sprawiedliwości. Szepcze:

KRYSTIAN:
To jest prawda, już rozumiem…

 

SPRAWIEDLIWOŚĆ:
Pokonałeś swoją dumę.
Koniec twych wewnętrznych waśni-
Zamknij oczy teraz, zaśnij.

Delikatnie układa Krystiana do snu, na plecach. Potem ściąga opaskę z oczu i układa ją (nie wiążąc) na oczach leżącego. Odchodzi.

 

 

-----------------------------------Scena III-----------------------------------------

 

Techniczni ustawiają znowu wystrój z aktu pierwszego. Tuż przed zejściem ściągają opaskę z oczu Krystiana a ten zaczyna się ruszać. W końcu niezdarnie wstaje. Przeciera oczy, zamiera, przeciera oczy ponownie.

 

KRYSTIAN:
Co, na Boga, noc to jeszcze?
Wywaliło korki w mieście?
Czemu ciemno tu jak w grobie?
Ktoś żart chyba zrobił sobie.

Wyciąga telefon, włącza go, potem z przerażeniem dotyka powiek

Ach, oślepłem…


do siebie, cicho


sprawiedliwość
Jaką to ja bimbru ilość
wypiłem samemu wczoraj?


pauza, zamyślenie, cicho


Już nie ważne, już nie pora
na refleksje, czas działania
nadszedł, ale jak z Poznania
się wydostać tak, na ślepo,
Boże, zostałem kaleką…
co by Lidka, jestem ciekaw
rzekła - ach, czy bym doczekał
sympatii z jej strony jakiejś?
Może zwierzę jej me żale?

 

Chrobot klucza, Krystian zamiera, jednocześnie panikuje i cieszy się na spotkanie. Słania się lekko. Wchodzi Lidka z torbą zakupów i telefonem w ręce, staje na progu, wpatruje się w Krystiana, milczy.

 

KRYSTIAN:
nieskładnie, szybko


Lidia, Lidko moja droga
przepraszam cię, że podłoga
cała w śmieciach, w mig posprzątam
klucze do mieszkania oddam,
ale jedną rzecz ci powiem
już nie jestem sobą, bowiem
choć oślepłem, to przejrzałem
na oczy, innym się stałem.
Metyl wewnątrz mnie wytrawił
Tylko co prawe zostawił.
Więc…


z radością


wybaczam! Ty…


z nadzieją


wybaczysz?
Choć się nigdy nie zobaczę,
Zakończeniem moich kaźni:
by móc rozstać się w przyjaźni.

 

Lidka patrzy na Krystiana słaniającego się na nogach, zauważa wypity do połowy baniak bimbru i bałagan. Wybiega przykładając telefon do ucha. Zza sceny słychać „halo, policja?”. Krystian wciąż stoi patrząc niewidzącymi oczami wprost przed siebie, uśmiecha się.

Koniec aktu trzeciego



----------------------------------Chór IV-------------------------------------------

Wychodzi narrator, ubrany ponownie jak w chórze pierwszym.

NARRATOR:
Cóż, Lidka nie wybaczyła
gdy Krystiana zobaczyła
w jego opłakanym stanie,
zdemolowane mieszkanie,
zadzwoniła na policję
ci, wierzając w jej suspicję
przestępstwa- Krystiana skuli
i zaciągnęli, nieczuli,
do wytrzeźwień izby gdzie to
trzy dni leżał, z tą zaletą,
że swym planom mógł się oddać-
nie imała go się rozpacz
i z nadzieją patrzał w przyszłość
no, nie patrzał… to nie wyszło…

nie wie co powiedzieć, zakłopotany, wzrusza ramionami ze sztucznym uśmiechem i schodzi ze sceny.

bottom of page